czwartek, 25 grudnia 2014

Magia świąt i magia kina

Czołem, waszmościom i równie szlachetnym damom. Przemawiam do was z mojego wygodnego siedziska przed komputerem, kiedy jesteście zapewne pochłonięci zabawą nowymi zabawkami, które Mikołaje i Mikołajki tego świata (może być że i Gwiazdorzy, a w niektórych częściach świata nawet małe Jezuski) podłożyły wam pod drzewka świąteczne.

Mniejsza z tym. Moje prezenty też były ładne, ale mniejsza z tym. Chciałbym wam coś pokazać, moi drodzy parafianie.
Filmik montuje się, jest z tym dużo radości, bo ścierzka dźwiękowa musi zostać złożona (NIESTETY) osobno. Jednak już około nocy Sylwestrowej dostępna powinna być w Internecie pierwsza część.

Cóż dalej? A, mam dobre wieści z warsztatu pisarza. Kilku miłych osobników zgodziło się zrecenzować "Powołanie Strażnika", co samo w sobie powinno pchnąć do przodu sprzedaż i popularyzację moich prac. Poza tym, jeśli wiatry będą sprzyjające, około kwietnia, na tegorocznym konwencie Pyrcon pojawi się w małym nakładzie wersja papierowa. A przynajmniej takie przesłanki dała mi Szefowa Książkożercy.
Można wysyłać datki na ten cel, chętnie przyjmę :)

Poza tym - ach, wracamy do Francji. Chłopaki z Ankamy nakręcili już trzy specjalne, 40-minutowe odcinki "Wakfu" spinające swoją fabułą "Wakfu" i "Skarby Kerubima". Mało tego! Znalazłem je już z polskimi napisami, dzięki uprzejmości osoby o nicku Arwen (kimkolwiek jesteś, niech ci się szczęści!). Jes to przyczyną mojego całkiem dobrego humoru.

Przygotowania do nocy sylwestrowej na pewno u was trwają, co? Kreacje, zaopatrzenie alkoholowe... Niektórzy pewnie idą na bale maskowe, trzeba przecież zorganizować kostium. Każdy ma jakieś plany. Niektórzy nawet spędzają sylwestra "z Dwójką", albo "z Polsatem".
Jeśli jednak nie macie żadnych planów, jesteście smutni i niekochani, śledźcie proszę Piórko w Kapeluszu.
Na przestrzeni najbliższych 4 dni pojawi się tutaj propozycja zajęcia na tę ostatnią i pierwszą zarazem noc w roku. :)

Ciao. M.

niedziela, 2 listopada 2014

Bal Wszystkich Świętych

Wszyscy święci balują w niebie...
~Andrzej Mogielnicki

Ha! Końcówka dnia Zadusznego i jak dotąd nie usłyszałem w radiu o tym, ile osób zmarło podczas Dnia Zmarłych. Uważam to za niewątpliwy plus.

Słuchajcie, nie wiem, czy wy też, ale dostrzegłem bardzo przykrą manierę tego okresu roku. W internecie na wszystkich kwejkach, demotach, czy innych tego typu stronach wstawia się dużo obrazków ze zniczami, żeby "pamiętać" o zmarłych, jednak jeszcze więcej trafia tam satyry. Poruszony tą satyrą, chicałbym powiedzieć od siebie conieco.

Kilka dni przed Wszystkimi Świętymi wybrałem się prywatnie, samotnie na cmentarz. Ot tak, na spacer, chcąc odnaleźć nagrobek starego przyjaciela. Nie udało mi się, może warunki pogodowe nie dopisały, ale nie o tym jest ta opowieść. Cmentarz był prawktycznie PUSTY. Nieliczne światełka zniczy pozwalały mi w mroku nocy wywnioskować położenie alejek, raz czy dwa razy minąłem ostatnich, wychodzących już, albo palących ostatnie świeczki osobników, jednak po ilości "gratów" pozostawionych na grobach stwierdzam, że za dnia nie było ich więcej.
Dla kontrastu: wczoraj byłem na cmentarzu z rodzicami. Iluminacja! Masa! Moc ludzi, kolorów i gwaru! W obu przypadkach moja bytność na cmentarzu miała miejsce o podobnej porze. Różnice były niewyobrażalne, a przecież jednej wyprawy od drugiej nie dzielił nawet tydzień.
I gdzie tu logika, w przypominaniu sobie o wyprawie na cmentarz "bo święto"...?

I to jakie święto! Dzień radości! Na prawdę, to jest dzień WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH. Wielka impreza imieninowa ku czci każdego mniej, lub bardziej świętego, który trafił do "dobrego miejsca", gdziekolwiek by ono nie było. Zadumę, powagę i smutek powinno zachować się dopiero na zaduszki, czyli de facto - na dzisiaj. Jednak wiele osób robi odwrotnie, 1.11 wyrusza by pochlipać nad grobem, wymieść liście z całego roku i zostawić wiązanki, a 2.11 traktuje jako... dodatkowy wolne dzień, żeby obskoczyć te miejsca, w które nie dotarło się wcześniej, a potem leżakować do wieczora.
A tymczasem na górze trwa prawdziwy bal...

środa, 29 października 2014

Muzyka, słowa, mróz i przetrwanie na uniwersytecie

Świat ma się ku końcowi. Zima idzie. Jednak, mimo to, nie potrafię zmusić się, by zapaść w sen zimowy. Tak oto instynkty blokują chęci...
Od kilku dni mam wspaniały humor muzyczny. Chciałbym za niego gorąco podziękować (choć tego nie przeczyta, a nawet jeśli - nie zrozumie) panu Cooperowi z Florydy, czyli 'Radical Face'. Wierzcie, lub nie, ale to oni są odpowiedzialni za melodyjkę z reklamówki Nikona, a teraz, nie tak bardzo dawno, ukazał się nowy singiel, "The Bastards: Volume Three", składający się w zasadzie z trzech nowych piosenek. 13 minut playlisty, a mógłbym słuchać cały dzień. Szczerze zachęcam również do zapoznania się z projektem "Clone", w którym Ben Cooper brał udział - miłośników teatru muzyki z pewnością ta produkcja zaciekawi...

Studia postępują. To chyba wszystko, co mogę w tej chwili powiedzieć bezpiecznie. Dzisiaj po raz wtóry dowiedziono, że WFiIS UŁ to prawdziwa kraina czarów, a sam budynek jest Hogwartem tej szacownej uczelni. Obiecałem jednak, że będę grzeczny i polityczny, dlatego nie będę brukał dobrego imienia uczelni, przynajmniej na razie.
Po prostu wydaje mi się, że coraz więcej wiedzy, która jest nam przekazywana ma niewielkie znaczenie użytkowe, chociaż sam przekonałem się już, że wiele z zagadnień, które tak wyglądają ma nas po prostu przyzwyczaić do pewnych mechanizmów. Tutaj... Cóż, jeśli ktoś programuje, z pewnością dotrze do jego wyobraźni wyrażenie "analogowa pętla for" i "tablice wielowymiarowe nakreślone na kartce"... Taka właśnie jest wyższa matematyka.

Dziś pierwszy raz widziałem również, jak mieszkańcy naszego miasta skrobali szyby zaszronione przez noc. Przykra rutyna i cud natury w jednym.

A, a dla tych, którzy śledzą moje życie - wróciłem do pisania. Pracowicie stawiam słowa, druga część "Historii Latających Okrętów" pisze się powoli, jednak staram się nadrobić stracone przez kryzys twórczy godziny.
Dziś jeszcze stawiam słowa.

Czy jutro powitam otchłań?

środa, 24 września 2014

Chwała Bogu za Francuzów

Będzie subiektywnie. Po prostu tak już czasem bywa. I nie chodzi tylko o protestujących panów górników (dobra robota chłopaki!), którzy nie chcą importu rosyjskiego węgla, konkurującego z naszym rodzimym...

Ej, jeśli gry ekonomiczno-strategiczne czegoś mnie nauczyły, to jest to zasada "W miarę możliwości nie importuj tego, co samo możesz wytworzyć, lub wydobyć". I ta zasada w grach sprawdzała się zawsze! Ciężko mi uwierzyć, że tyle produkcji z tego gatunku myli się w tak ważnej kwestii. Och, oczywiście, jeśli produkcja nie zaspokaja rynku, importem można i należy ją wspomóc, ale (ALE!) mimo wszystko należy dążyć do jak najszybszego polepszenia stanu produkcji rodzimej przy sukcesywnym ograniczaniu importu.
To nie jest kwestia uprzejmości politycznej. W żadnym razie. I nikt nie powinien pozwolić na to, by interes kraju i mieszkających w nim ludzi zepchnąć na plan dalszy, by zrobić miejsce dla uprzejmego handlu z państwami ościennymi i dalszymi.
Ale nie o to tu chodzi...

Po raz kolejny przekonałem się, że jeśli Francuzi robią coś na prawdę dobrze, jest to ANIMACJA. Serio, nie jest to żart z rodzaju tych o białej fladze Francji i uciekaniu z karabinem. Francuscy spece od filmów animowanych niebędących anime po prostu są dla mnie mistrzami gatunku na miarę Europy (mówię to bez braku szacunku do misia Uszatka). Jednak, i to wymaga zastanowienia, w raz z tym przyszła refleksja z głębi terytorium czarnego humoru - mimo, że tak świetnie wychodzą im 'bajki', Francuzi nie radzą sobie zupełnie ze zrobieniem produkcji animowanej dla dzieci... a przynajmniej takiej, która byłaby dla dzieci na dłuższą metę.

(mile widziane komentarze z przykładami za i przeciw mojemu twierdzeniu)

Obejrzałem dwa sezony i dwa odcinki specjalne "Wakfu" na podstawie gry MMO o tym samym tytule i początek wydaje mi się odpowiedni dla dzieci i młodzieży powiedzmy... 7-13. Piękna, gładka grafika, wyraziści bohaterowie, po prostu miód! Ale producenci, a przynajmniej scenarzyści poszaleli trochę, bo o ile pierwsze kilka odcinków realizuje się w tych ramach wiekowych, to ostatnie kilka odcinków niosą już (zawoalowane wprawdzie) treści, które mogłyby zostać skierowane raczej do widzów 13-17. Może widzowie po prostu powinni rosnąć wraz z obrazem, który oglądają?
Pięknie zarysowany romans pomiędzy dwójką głównych bohaterów (sugestia ich bardziej... intymnych... relacji, kiedy już będzie po napisach końcowych), a jednocześnie pochwała odwagi, lojalności i wytrwałości w dążeniu do celu. Brawo!
No i jestem wielkim fanem mistrza Jorisa, czyli małej postaci z wielkim młotem i jeszcze większą charyzmą ;)

Drugi przykład: "Sklep dla samobójców". Tytuł może upiorny, a kreska wygląda troszkę tak, jakby Tim Burton fantazjował na temat filmu rysunkowego, ale jednak w pewnym momencie zmienił plan i poradził się kogoś od psychologii dziecięcej. Nie wiem, do jakiej grupy wiekowej został skierowany film, ale po niektórych tekstach bohaterów przychodzi mi na myśl wypad do kina dzieci z rodzicami, czyli około 10-12 lat. Tyleż ma chyba nawet główny bohater...
Sam film na prawdę trafił na wysokie miejsce w moim rankingu "fajności" filmów, jednak na pewno nie jest to produkcja dla dzieci. Raz: tematyka generalnie grobowo-śmiertelna, liczne samobójstwa, oraz ludzie, którzy sprzedają im narzędzia do tego celu i gloryfikują sobie ten zawód (matka gani swoje dziecko za bycie radosnym i uśmiechniętym). Rozumiem, że główny bohater musi mierzyć się z przeciwnościami, ale... są pewne ramy, które powinny zostać czasami zachowane.
Inną ciekawostką jest postać starszej siostry głównego bohatera. Lata pomagania rodzicom w sklepie sprawiły, że dziewczyna sama pragnie ze sobą skończyć. Zmienia się to jednak, kiedy dostaje od swojego młodszego brata powiewną chusteczkę oraz płytę z muzyką orientalną do tańca. Niby nic, całkiem całkiem prezent, dodatkowe punkty za wydanie całego kieszonkowego.
Była nawet scena, w której dziewczyna tańczy do tej muzyki...
...z tą powiewną chustką...
...nago...
Oczywiście, nie była to jaskrawa, przekombinowana, rysunkowa nagość, lecz mimo przyciemnionych i stonowanych barw tła rzucała się w oczy.

Podsumowując, jeśli wasza druga połówka pyta, co chcecie obejrzeć wieczorem w zaciszu mieszkania z kubkiem lodów na kolanach i butelką dobrego wina, są to dwie ciekawe pozycje godne polecenia.

poniedziałek, 22 września 2014

'Zacznij z poczatku'

+++ Błąd: Brak Sera. Zacznij Z Początku +++
~HEX

 Początek to termin bardzo umowny, a dzisiaj, w świetle wykrzykiwanych w radio i telewizji komunikatów o mistrzostwie świata w siatkówce, wydał mi się szczególnie właściwy, by wreszcie go popełnić.
Ponieważ krzyczeć jest nieetycznie i brzydko, zwłaszcza krzyczeć na ludzi, których się nie zna, postanowiłem objąć we władanie ten pusty skrawek sieci światowej, żeby móc na nim do woli lać wodę i kwas na wszystko, co tylko mi się zamarzy.
Uprzedzę tylko lojalnie: zamierzam czasem oszukiwać los i wykorzystywać bloga w celu bardzo prywatnym i na pewno nie będzie to żadne non-profit, przynajmniej, jeśli o mnie chodzi.
W końcu z czegoś trzeba żyć...

Zabawne. Pogoda miała się pogarszać, a przez okno widzę nieustającą poprawę. Czyżby było to związane ze zmianą na stanowisku pierwszego ministra? Wątpliwe, chociaż żyją w naszym pięknym kraju ludzie, którzy mogliby w to uwierzyć. Nie bronię im. Wiara to rzecz nabyta i płynna.

Na przykład ja. Wierzę, że mój krzyk nikogo nie zniesmaczy, czuję szczerą wiarę w istnienie przyszłej polemiki, jak również w to, że nie zostanę aresztowany za poglądy radykalne i niekonstytucyjne.
Oby...